czwartek, 6 lipca 2017

20. Raz na łódce, a raz...

    Syriusz narzucił na siebie pelerynkę-niewidkę, gdy tylko zamknął za sobą drzwi od dormitorium. Uprzednio oczywiście dokładnie upewnił się, że nikogo nie ma w pobliżu i w żaden sposób nie narazi jednej z największych tajemnic Huncwotów. Potrafił wczuć się w rolę niewidzialnego i bezgłośne oraz niewchodzące nikomu w drogę poruszanie uruchamiało mu się instynktownie, gdy tylko nakrywał się skarbem przyjaciela. Przeszedł przez Pokój Wspólny i szczęśliwie trafił na moment, w którym uczniowie klasy siódmej przechodzili przez dziurę za portretem. Było już grubo po ciszy nocnej, nawet tej ustalonej dla najstarszych roczników, dlatego Syriusz przyśpieszył, by na pewno zdążyć wykorzystać okazję, która miała marne szanse się potem powtórzyć. Mijając wracających rozpoznał w nich najsłynniejszą w Gryffindorze parę nazywaną Lwim Małżeństwem. Sami zainteresowani byli świadomi tego przezwiska i chyba nie za bardzo ono im przeszkadzało. Drugi jego człon był oczywiście związany z ich całkowitą nierozłącznością trwającą już trzeci rok, a pierwszy… Cóż. Wcale nie nawiązywał do herbu Gryfonów. Byli z pewnością udaną parą, ale kiedy już się od czasu do czasu o coś kłócili byli w tym temperamentni niczym walczące dzikie koty.
   Łapa schodząc po schodach i nie martwiąc się jakoś szczególnie o reakcję Grubej Damy na jego powrót w środku nocy ( nigdy tak naprawdę się z Huncwotami jej wrzaskami i pytaniami nie martwili ), pomyślał o tym czy fakt, że zna tak dobrze uczniów i ich życie osobiste to powód do dumy czy raczej dowód na stwierdzenie Jules, że ,,faceci to najwięksi plotkarze”. Uśmiechnął się. Jego przyjaciółka miała tak wiele charakterystycznych i ,,swoich” określeń na wiele spraw oraz tyle ciekawych teorii, że rozmowy z nią były często prawdziwymi kabaretami urządzanymi przez nią celowo, z nadzieją na rozbawienie trochę rozmówcy i zyskanie jego sympatii. Cóż, na Huncwotów podziałało. Black przewijając wszystkie spotkania z panną Justice w myślach miał przez moment ochotę zmienić kierunek podróży i za cel obrać Pokój Wspólny Puchonów.
   Otrząsnął się jednak przechodząc przez hol. Po pierwsze i tak za duży procent jego myśli zajmowały ostatnio dziewczyny, pod różnymi postaciami: przyjaciółek, adoratorek, prześladowczyń. Po drugie chciał być czujny. Kiedy wyszedł na dwór i poczuł siarczysty mróz zaczął się poważnie zastanawiać nad czekającym go za chwilę spotkaniem. Liścik, który Elinor wysłała był starannie przemyślany, chociażby ze względu na to, że ukazał się dopiero jego odbiorcy, a jego treść:
Syriuszu,
Zapraszam Cię gorąco na rozmowę po przystani.
Dowiesz się kilku ciekawych rzeczy, ale pod warunkiem, że będziesz sam.
Pamiętaj, że tajemnicę, jak piękną chwilę – łatwo spłoszyć.
Czekam
Elinor
   Tak, było to bardzo w stylu panny Durete. Wiedziała jak intrygować nawet słowem pisanym i choć Łapa była za to na siebie zły, pozwolił by wzbudziła w nim ciekawość. I to wielką. Jednak jako doświadczony spec od rzeczy ciekawych, szalonych i ryzykownych potrafił zachować dystans, przynajmniej pozorny oraz trzeźwy umysł. Dlatego, by nie przysporzyć wstydu braci Huncwockiej, że przez nieuwagę wpadł w jakąś nie pierwszej klasy pułapkę ( pułapki pierwszej klasy mogły mieć za autorów wyłącznie Czwórkę Wspaniałych ), trzymając rękę w kieszeni chwycił w nią różdżkę. Następnie na jednym z kamiennych balkonów dzielących schody prowadzące do przystani przykucnął tak, aby być poza zasięgiem wzroku ewentualnych obserwujących teren osób i dopiero tak schowany zdjął pelerynkę i schował ją złożoną do wewnętrznej kieszeni kurtki. Ruszył dalej.
   Na ostatnich stopniach lekko zwolnił i ,,przeskanował” teren z uwzględnieniem miejsc mogących stanowić kryjówki – albo dla niego, albo dla kogoś, kto się tu na niego czaił. Nie wywęszył jednak żadnych intruzów, więc podszedł do drzwi budynku przystani. Przypominając sobie maksymę James’a - ,, Bez ryzyka nie ma zabawy” nacisnął klamkę i wszedł do środka.
   W środku było jasno od przynajmniej tuzina palących się lamp gazowych, a o pomost w kształcie litery U delikatnie w rytm niezauważalnych fal obijały się cztery łodzie. W jednej z nich siedziała Elinor Durete. Nie była ubrana w mundurek szkoły, ale nie wybrała też zestawu, który pierwszy jej przemknął przez głowę, kiedy pomyślała o wieczorze z Syriuszem Blackiem. Uznała jednak ostatecznie, że czerwona sukienka z gołymi plecami będzie zbyt oczywista i szybciej strzeli nią sobie w kolano niż upoluje cel. Dlatego została przy czarnych spodniach, koszulce i kurtce, a swoje długie włosy wyjątkowo zaplotła w warkocz.
- Ma mi to pomóc uniknąć ,,wystudiowanej” zabawy włosami – powiedziała widząc, że Syriusz zwrócił uwagę na jej fryzurę. On nic nie odpowiedział, tylko czekał. Wiedziała, że musi na razie niezrażona dalej realizować swój plan, aż w końcu uda jej się sprowokować Łapę, by zrobił metaforyczny krok na drodze, którą widziała oczyma wyobraźni. – Zechcesz dołączyć? – wskazała miejsce w łódce naprzeciwko siebie. Zero reakcji. – Ociepliłam zaklęciem powietrze wokół łódki, nie zmarzniemy. Powinieneś to docenić. Mogłam użyć starego jak świat tekstu, że możemy się wzajemnie ogrzać. – Dalej nic, mimo, że starała się prowokująco żartować. – Naprawdę… - zaczęła, ale widząc, że Syriusz obraca się na pięcie i próbuje wyjść, zamilkła. – Poczekaj! – wyskoczyła z łódki i tą spontaniczną oraz nagłą reakcją zatrzymała Łapę.
- Elinor, doceniam starania, kreatywność, zaangażowanie, ale nie mam ochoty na podchody i oglądanie Twoich popisów aktorskich…
- Nie będziesz musiał. Widzisz, że staram się zdjąć swoją maskę. Nie przychodzi mi to łatwo, bo jest ze mną zrośnięta, ale mógłbyś dać mi szansę.
- Szansę na co? Bo to wyjątkowo kluczowa kwestia.
- Na spędzenie miło czasu i – śpieszyła dodać widząc, że Syriusz przewraca oczami – poznanie tajemnicy, bo takowa naprawdę istnieje.
   Łapa popatrzył na nią i ciężko westchnął. Zastanawiał się czy bardzo będzie miał sobie za złe, jeśli ulegnie i okaże się, że tak naprawdę nie było warto. Czy jego reputacja nie ucierpi. Nie ta ogólna, przecież wiadomo było, że raczej nikt się nie dowie o tym spotkaniu, ale Syriusz dbał o nią również przed samym sobą. Za coś czym nadszarpnąłby szacunek w oczach innych, u samego siebie straciłby szacunek podwójnie. Zastanawiał się nad tym i patrzył na dziewczynę.
   Była inteligenta i pomysłowa ( w końcu była Krukonką ) i trochę go już poznała. Z pewnością wiedziała, że nie łatwo go zainteresować czy zrobić wrażenie. Skoro zadała sobie tyle trudu i była tak zdeterminowana… Dobra, w ostateczności uzna, że przeprowadzał badania poznawcze nad słynną Smoczycą.
- Oprócz zaklęcia ocieplającego dodajmy Muffliato, na ewentualnych szpiegów. – powiedział i ruszył w stronę łodzi, ale Elinor zastąpiła mu drogę. – Rozmyśliłaś się?
- Najpierw kwestie płoszenia. Przyszedłeś sam?
- Tak.
- Nie powiedziałeś nic chłopakom?
- Nic czego sami, by się nie dowiedzieli. Nie rób takiej oburzonej miny. Wiesz, że żadna tajemnica nie uchowa się na terytorium Huncwotów.
- Niech będzie. Zapraszam
   Syriusz wszedł do łódki i zachowując się tak, jak kazały mu maniery podał Elinor rękę, by pomóc jej bezpiecznie usiąść. Gdy już oboje zajęli swoje miejsca Elinor machnęła dwa razy różdżką. Spełniła w ten sposób prośbę Syriusza w kwestii zabezpieczeń oraz odcumowała łódkę. Syriusz usiadł wygodniej i stwierdził, że ma już pierwszy plus swojej nocnej wycieczki – nocą jeszcze nie pływał po jeziorze.
- Jak na zamówienie mamy niebo bez żadnej chmurki. – zauważyła Elinor kiedy wypłynęli z przystani.
   Syriusz popatrzył w górę. Niebo faktycznie wyglądało olśniewająco, czyste i usiane gwiazdami. ,,Jules, by się spodobało.” – pomyślał i spojrzał na Elinor, która patrzyła na taflę wody.
- Efekt podwójnego nieba. – powiedziała. Faktycznie, gwiazdy pięknie się odbijały w jeziorze. – Klimat potrafię zapewnić pierwszorzędny, prawda? – uśmiechnęła się półgębkiem i Syriusz był gotowy stwierdzić, że jest to prawdziwy i normalny uśmiech.
- Prawda. Widzę, że Ty potrafisz być naturalna dopiero, gdy masz zaledwie jednego świadka swojego zachowania.
- Być może, ale widzisz, że się staram. – sięgnęła do tyłu do schowka znajdującego się na dziobie łódki. – Masz ochotę na piwo kremowe?
   Syriusz widząc dwie butelki trzymane przez dziewczynę zaśmiał się w swój szczekliwy sposób.
- Niezła jesteś. Chętnie. – wziął i otworzył oba piwa o burtę łódki.
- Cieszę się, że nareszcie zacząłeś to dostrzegać. No co? Filtr to mój chleb powszedni i rzecz całkowicie naturalna. – wytłumaczyła się widząc jak Syriusz unosi brew znacząco.
- Okej, atmosfera i podłoże gotowe, tera…
- Słyszałeś prawda? – przerwała mu, chcąc trzymać kurczowo ster rozmowy. Nie musiała precyzować o co chodzi, Syriusz szybko kojarzył.
- Tak i nie podoba mi się jak nazwałaś Lily. – powiedział i usiadł prosto.
- Wiem. Domyślam się, że przywiodłam Ci od razu na myśl Twoje korzenie, od których intensywnie starasz się odciąć.  
- Nie jest to temat, do którego mam ochotę teraz wracać. Na tym między innymi polega odcinanie się. A nad tym, że moja rodzina to banda baranów nie ma sensu debatować. – powiedział i uśmiechnął się kwaśno. – A wracając do tematu: rozumiem, że nie masz problemu z takim słownictwem?
- Nie ukrywam, że ideologicznie się trochę różnimy i mam trochę inny sposób patrzenia na świat…
- Zauważyłem. – powiedział Syriusz myśląc o nowym towarzystwie Elinor.
- …ale to akurat było konieczne. – dokończyła czekając na reakcję Łapy. Ten zmarszczył brwi i czekał na kontynuacje. Gdy ta nie nastąpiła samoistnie powiedział:
- Rozumiem, że mam prosić, żebyś mi wytłumaczyła dlaczego? Albo coś w zamian zrobić?
- Nie podsuwaj mi kuszących pomysłów. – uśmiechnęła się i musnęła palcem wierzch jego dłoni. – Bo oprócz obietnicy karzę Ci się jeszcze rozebrać.
- Szybciej chyba wyskoczę i popłynę wpław do brzegu. – skontrował Syriusz. – Jakiej obietnicy?
- Wysłuchaj uważnie, żeby nie było żadnych niejasności: Obiecasz mi, że wszystko co Ci powiem zostanie między nami, a jeśli komuś punkty kluczowe zdradzisz, to chroniąc swojego informatora huncwockim sprytem. – skończyła i patrzyła jak Syriusz analizuje jej słowa patrząc na nią intensywnie. ,,Te jego stalowe oczy, te włosy nonszalancko opadające na czoło…” – zaczęła się rozpływać.
- Obiecuję. – niespodziewana deklaracja Blacka sprawiła, że Elinor aż drgnęła. – I tyle Ci wystarczy?
- Oboje wiemy, że słowo Huncwota jest nie do ruszenia. Honor nie pozwoli Ci go złamać.
- Skoro to ustaliliśmy. – powiedział Łapa chcąc pośpieszyć rozwój sytuacji, bo powłóczyste spojrzenia, którymi Elinor akcentowała swoje wypowiedzi zaczynały go nudzić. – Przejdźmy do rzeczy.
- Jak sobie życzysz. – Elinor wstała i dosiadła się na ławeczkę obok Syriusza. – Wiesz na czym polega bycie podwójnym agentem? – zapytała i położyła mu rękę na ramieniu.
- Wiem. – odpowiedział i zdjął jej rękę z siebie swoją ręką. – To jakiś test?
- Nie. A wiesz, że Twój brat należy do młodocianych Śmierciożerców?
- Nie mogę odpowiadać za tego pacana, ale mam taką świadomość.
- Podobam mu się. To stwierdzenie, nie pytanie.
- Mam Ci pogratulować? Może w związku z tym inny Black powinien tu teraz siedzieć. To sugestia, nie wyrzut zakrapiany smutkiem. Tak żeby była jasność.
- Oczywiście. Chodzi mi po prostu o to, że bycie obiektem czyiś westchnień daje nam ogromną władzę. Tobie chyba akurat nie muszę tego tłumaczyć. Jednym słowem lub obietnicą pocałunku mógłbyś zmusić połowę dziewczyn ze szkoły do skoku z Wieży Północnej. – mrugnęła do niego. – Wyprzedzając pytanie: ja bym nie skoczyła, umiem osiągać to, czego chcę swoimi sposobami.
- Nie miałem zamiaru o nic pytać. A Twoje zachowanie coraz bardziej odbiega od naturalnego. – zauważył Syriusz i nie skrępowany dalej patrzył Elinor prosto w oczy, mimo, że ich twarze dzieliło zaledwie kilka centymetrów.
- No dobrze. Dosyć kluczenia.
- Nareszcie. – szczerze ucieszył się Black.
- Przystałam na propozycje Twojego brata i dołączyłam do jego grupy. – ta deklaracja sprawiła, że Syriusz przed chwilę nieznacznie wytrzeszczył oczy. Zdawał sobie sprawę, że panna Durete zaczęła się obracać w niewłaściwym towarzystwie, ale nie sądził, że zapisała się do ,,klubu”.
- Mam na Ciebie nakrzyczeć albo zwymyślać?
- Nie. Masz zastanowić się jaki możesz mieć w tym interes. – dziewczyna tylko to powiedziała, a chłopak już wszystko zrozumiał.
- Chcesz być moim szpiegiem?
   Elinor potaknęła, by nie zakłócać ciszy, która zapadła i dać temu pytaniu wybrzmieć. Widziała jak trybiki chodzą w głowie Syriusza ze zdwojoną szybkością. Chłopak popatrzył na wodę i zanurzył w niej rękę. Poczuł jak lodowata woda sprawia, że palce zaczynają go piec. W całej tej sytuacji było sporo rzeczy, które nie do końca mu się podobały, ale przed podjęciem ostatecznej decyzji musiał zyskać klarowny obraz całości.
- Od jak dawana jesteś Śmierciożercą Na Okres Próbny? – Elinor spodziewała się wielu pytań, ale akurat nie takiego. Po zastanowieniu się jednak uśmiechnęła się pod nosem. Syriusz po raz kolejny jej zaimponował.
- Rozumiem co masz na myśli. Czy już zyskałam dostateczne zaufanie, by po pierwsze nie wzbudzać podejrzeń, a po drugie – mieć dostęp do cennych informacji. – Syriusz tylko nieznacznie kiwnął głową. – Nie musisz się tym martwić. Mam już swoje sposoby na odwracanie od siebie podejrzeń.
   Syriusz doznał olśnienia.
- To o to chodziło. – Łapa popatrzył na nią i zaczął się śmiać. – Temu miało służyć to dzisiejsze przedstawienie. Chciałaś, by jak najwięcej osób zauważyło po czyjej jesteś stronie i jakie rzekomo masz poglądy.
- I jak tu za Tobą nie szaleć. Taki inteligentny. – westchnęła i wyciągnęła rękę, by odgarnąć jeden z kosmyków opadających Syriuszowi na czoło, ale jego mina skutecznie ją powtrzymała w pół ruchu. – W każdym razie kwestię odsuwania od siebie podejrzeń zostaw mi. Oraz zauroczeniu Twojego brata moją osobą. Poradzę sobie.
- No dobrze, ale już ustaliliśmy, że poglądami bliżej Ci do nich niż do mnie. Nie przeszkadza Ci to, że będziesz działać przeciwko swojemu frontowi?
- Bądźmy szczerzy. Ich nie można traktować poważnie, jeśli chodzi o reprezentację frontu. Przynajmniej nie wszystkich. Poza tym kiedy uznam, że szkolne zabawy zaczynają się przeradzać w coś prawdziwego, zawsze mogę zerwać naszą umowę i zatopić się w Ciemność, która jest moim zdaniem jedyną właściwą drogą.
- Właściwą, czyli przynoszącą Ci korzyści. Właśnie w ten sposób dokonujesz kwalifikacji – albo coś Ci się opłaca, albo nie. – Syriusz był wyraźnie zniesmaczony systemem wartości dziewczyny i coraz poważniej rozważał czy faktycznie dostanie szoku termicznego w trakcie próby dopłynięcia wpław do przystani.
- Nie krzyw się tak. – zamruczała Elinor, a Łapa nie wytrzymał.
- Jak Ty to sobie wyobrażasz? – zapytał prawie krzycząc. – Nie nasiąknąłem w domu kategoryzowaniem ludzi, ale po deklaracjach i czynach potrafię ocenić z kim nie znajdę wspólnego języka. I chyba na tym skończymy naszą rozmowę.
- Nie sądzę.
- Czyżby? – Syriusz wstał i nie krył już dalej tego, jak bardzo był zdenerwowany. Patrząc w stronę przystani zaczął oceniać dzielącą ich od niej odległość. Elinor tylko dopiła swoje piwo, zarzuciła warkocz na plecy i obejrzała swoje paznokcie. Łapa doszedł do wniosku, że jednak był zbyt łaskawy dla dziewczyny wyznaczając granicę między naturalnością a grą aktorską. Dla niej gra była czymś najwyraźniej wrodzonym.
   Durete spojrzała na Syriusza.
- Przystaniesz na moją propozycję, bo chcesz wiedzieć kogo zlinczować za otrucie Jules.
   Bomba. Taką siłę właśnie miały słowa dziewczyny, czego oczywiście się spodziewała. Syriusz się zachwiał, a łódka razem z nim. Jednak tak szybko jak został wytrącony z równowagi, tak szybko się otrząsnął, a jego umysł ( jak to bywa często w nerwach ) pracował błyskawicznie.
- Nie potrzebuję Cię już wcale. Naprowadziłaś mnie, że stoją za tym nasze szkole Sługusy Ciemności. A mi ani chłopakom nie przeszkadza zemsta na szerszym gronie. Nawet taka profilaktyczna w niektórych przypadkach.
- Nie chcesz zaspokoić swojej ciekawości?
- Przeżyję jakoś bez tego.
- A co jeśli atak się powtórzy? Dobrze, by było mieć w szeregach przeciwnika kogoś, kto skieruje uwagę Ślizgonów na jakiś inny cel.
- To ma być szantaż? – Syriusz usiadł, ale nie z wrażenia tylko by zbliżyć się do Elinor tak, by zobaczyła gniew w jego oczach.
- Sam sobie odpowiedz na to pytanie. I jeszcze na jedne – czy faktycznie dasz radę mieś ja na oku i ochronić przed następnym atakiem? Zawsze sprawdzać jej jedzenie, picie, czatować pod jej sypialnią. Bo ja dam radę przekonać Twojego brata, że naszą małą Jules przydałoby się napoić czymś jeszcze.
   Syriusz dopił butelkę piwa, by się uspokoić. W tej chwili miał ochotę utopić Elinor. Zawsze tak reagował, gdy ktoś dobierał się do jego przyjaciół, groził lub obrażał. By ich chronić był w stanie zrobić wszystko. Przypomniał sobie twarz Jules – bladą i w kropelkach potu, oczy z samymi białkami i ciało wstrząsane drgawkami. Miał wtedy wrażenie, że umiera na jego oczach. Nigdy się tak nie bał. Nie wiedział co robić, ale nie chciał bezczynnie patrzeć, więc machinalnie sięgnął po różdżkę do kieszeni i znalazł w niej bezoar. Gdy wsunął go Jules do buzi… Takiej ulgi też chyba nigdy w życiu nie czuł. Stanął wtedy twarzą w twarz ze swoim największym lękiem – utratą przyjaciela, na którą nie będzie mógł nic poradzić. Nie uważał, że nie byłby w stanie ochronić Jules, byłby w stanie podjąć się tego wyzwania. Ale rozmawiał ostatnio z Rogaczem na temat tego, że obaj uważają się za niezwyciężonych i może to być niebezpieczne. Nie chciał narażać Jules przez swoje zarozumialstwo, którego był wbrew pozorom w pełni świadomy. Westchnął.
- Czego chcesz w zamian? – zapytał nie patrząc nawet w stronę Durete.
- Niczego wielkiego. Po prostu widywać się z Tobą od czasu do czasu, nie tylko w  momencie przekazywania informacji. Zobaczysz, że się polubimy.
- Marne szanse.
- Czyli się zgadzasz?
   Syriusz popatrzył na dziewczynę. Ona rzeczywiście była na tyle płytka, by chcieć tylko i wyłącznie takich dziwnych ,,randek” z nim. Nie czerpała przyjemności z tego, że przycisnęła go do ściany. Mimo tego, on czuł się w tej rozgrywce z nią przegrany. Choć nie powinien mieć takiego poczucia ktoś, kto poświęca się dla dobra przyjaciela. Teraz jednak nie to go pocieszało. Czuł, że nagromadził tej nocy sporo informacji o naturze panny Durete i miał je zamiar wykorzystać. Bo nawet jeśli podpisując ten pakt oddawał jej bitwę, to wojna miał zamiar wygrać i to z wielkim hukiem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz