piątek, 15 września 2017

26. Zemsta vol.2

- Elinor tu nie ma. – słysząc te słowa, Ślizgon stanął jak wryty i napiął wszystkie mięśnie. Taką reakcję wywołała u niego nie tyle treść tej wypowiedzi, co głos, który usłyszał, a konkretnie – jego właściciel.
   Regulus właśnie zszedł z mostu i stanął twarzą w twarz z trzema wielkimi, hogwarckimi obeliskami oraz opierającym się o jeden z nich Syriuszem.
- Powiem Ci szczerze braciszku, że trochę mnie zawiodłeś. Wierzyłem, a przynajmniej chciałem wierzyć, że przygotowanie pułapki na Ciebie będzie wymagało czegoś więcej niż liściku ,,od Elinor”. – powiedział Łapa i oderwał plecy od skały.
   Regulus niemal poczuł, jak wspomniany liścik wypala mu dziurę w kieszeni. Jak mógł być tak głupi? Jak mógł pozwolić, żeby opanowały go emocje? Co z jego tradycyjnymi, zimnymi kalkulacjami? Moment… Tak się skupił na swoim wstydzie i na tym, żeby go nie okazywać, że dopiero teraz dotarł do niego sens słów Syriusza… Pułapka.
   Młodszy Black sięgnął po różdżkę, ale starszy Black miał już swoją w ręku.
- Expelliarmus! – Regulus został rozbrojony, a Syriusz uśmiechnął się półgębkiem. – Nieładnie braciszku. – Łapa pogroził mu palcem. – Ja chcę z Tobą porozmawiać, jak brat z bratem, a Ty do mnie od razu wyskakujesz z różdżką.
- Tak się składa, że mimo Twoich rzekomych dyskusyjnych zamiarów, tylko Ty z nas dwóch masz ją teraz w ręku. – Regulus był bezbronny, ale stał z wysoko uniesioną głową i wojowniczym wzrokiem. Tak, to zdecydowanie dziedziczyło się w tej rodzinie razem z nazwiskiem.
- Cóż za błyskotliwa uwaga. – powiedział Łapa i zacisnął zęby, przełykając gniew. Nie chodziło o to, że Syriusz czuł się ,,załatwiony” przez ciętą ripostę i ten fakt wytrącił go z równowagi. Gdyby chodziło tylko o słowne przepychanki, mógłby tu siedzieć z Regulusem do rana odbijając piłeczkę. Wszyscy wiedzieli, że jest w tym dobry. Jednak tym razem nie miał na to zwyczajnie ochoty, bo buzowała mu w głowie wściekłość. Wściekłość za otrucie przyjaciółki. Jednak zanim miał dać jej upust, chciał się dowiedzieć wszystkich szczegółów.
- Jak to zrobiliście?
- Co? – odparł Regulus z obojętną miną.
- Nie pogrywaj ze mną. Masz mi opisać krok po kroku, jak otruliście Jules. – Łapa podszedł do brata kilka kroków.
- Niby dlaczego miałbym to zrobić? I w ogóle dlaczego chcesz to wiedzieć?
- Chyba czegoś nie rozumiesz… JA zadaję pytania, a TY odpowiadasz. Bez dyskusji.
- Bo co? – Regulus był świadom, że przeciąga strunę. Mimo swoich kiepskich relacji z bratem, znał go cale życie i wiedział, jak wyglądają jego oczy, gdy ciskają gromy oraz znał jego morderczą minę.
- Bo Ci złamię nos, wystarczający powód? – powiedział Łapa z drwiącym uśmiechem. – Nie zezuj w stronę mostu. Po pierwsze, ucieczka nie jest zachowaniem, które przystoi paniczowi Black, a po drugie – wyczarowałem tam pole siłowe, które uruchomiło się, kiedy zszedłeś z mostu. Także, albo możesz stać w miejscu, albo podejść do mnie. Co wybierasz?
   Regulus nawet nie drgnął i patrzył na Syriusza z pogardą.
- Rozumiem, opcja numer jeden. Możemy przejść dalej?
   Młodszy panicz Black się zawahał. Nie wiedział, o co chodzi Syriuszowi, ale żeby zbliżyć się do rozwiązania tej zagadki, musiał chwilowo współpracować. Nie cierpiał swojego brata, ale nie mógł mu zarzucić braku inteligencji. Skoro Syriusz wiedział pod jaki adres się udać w sprawie szczegółów otrucia, to nie było opcji wmówić mu, że się myli. Wziął głęboki wdech.
- Możemy. – powiedział przez zęby.
- Świetnie, nareszcie widzę ruszyłeś do roboty swoje trzy szare komórki. Co to była za trucizna?
- Autorska. Dodam, że bazująca na truciźnie z krwiowca, bo zapewne taka jednowyrazowa odpowiedź Ci nie wystraczy.
- Jaki Ty jesteś przewidujący braciszku. Kto ją uwarzył? – Syriusz złapał na moment spojrzenie Regulusa i już znał odpowiedź. Uśmiechnął się półgębkiem. – Smarkerus, tak? Z resztą nie odpowiadaj, zbędny wysiłek, który by Cię jeszcze przeciążył, a my dopiero zaczynamy naszą sesję. Kto ją podrzucił do napoju Jules?
- Ja.
- No proszę. – Syriusz był autentycznie zaskoczony. Uważał się za jedynego członka swojej rodziny, który na gadaniu i knuciu nie poprzestawał, a wręcz uwielbiał bycie w centrum akcji. – Kiedy i jak?
- Wszedłem do Trzech Mioteł chwilę po tej Puchonce i jej przyjacielu, usiadłem przy barze. Następnie odwróciłem uwagę wszystkich w zasięgu przygotowanego już dla ofiary soku…
- Nie nazywaj jej tak. – przerwał Łapa tonem zimnym, jak lodowiec. – I nie udawaj, że nie pamiętasz jej imienia, a jeśli faktycznie masz jakieś luki w swoim pokręconym mózgu, ona nazywa się Jules. Dasz radę się do tego zastosować? – słowa Syriusza były przesączone jadem i prawie cały dygotał. Regulus nie powinien był używać słowa ,,ofiara”. Tyle, że chciał, bo chciał jak tylko się da zajść bratu za skórę. Był to swego rodzaju odwet za to, że w całej sytuacji był na przegranej pozycji i jego duma bardzo na tym cierpiała. – Możesz kontynuować.
- Wrzuciłem do soku truciznę zamkniętą w magicznej kapsułce, żeby opóźnić jej rozpuszczenie, a co za tym idzie, również działanie. – Regulus w sumie nie musiał wspominać o kapsułce, ale czuł podświadomie potrzebę, by o tym powiedzieć. Skarcił się za to w myślach. Nie chciał imponować i chwalić się starszemu bratu, te czasy miał już za sobą.
- A co z bezoarem? Skąd go wziąłeś?
- Wykradłem podczas jednego ze spotkań Klubu Ślimaka.
- Brawo. – powiedział Syriusz ironicznie, choć być może faktycznie był pod wrażeniem planu swojego młodszego brata. Choć wcale nie chciał być. – Kiedy mi go podrzuciłeś?
- Ja?
- Zakładam, że skoro wykonałeś najbardziej obciążającą część planu, to nie chciałeś już schodzić ze sceny do samego końca.
- Elinor wylała sok. – powiedział tylko Regulus, a Syriusz potaknął. Potwierdziły się podejrzenia Huncwota, a tym samym nasunęło się kolejne pytanie.
- Elinor z Wami współpracowała?
- Nie. – rzucił szybko Regulus.
- Nie? I tyle? Wiesz, jako doświadczony kłamca wiem, że takie krótkie odpowiedzi są znacznie lepiej maskujące niż długie wywody. Mówiąc wprost – nie wierzę Ci.
- Nie współpracowała.
- Dobra, idź dalej w zaparte. Jeszcze do tego wrócimy. – powiedział Syriusz i przełożył różdżkę z ręki do ręki i z powrotem. Miał to być sygnał przypominający dla młodszego Blacka, że nie uczestniczy w miłej braterskiej pogawędce, tylko w przesłuchaniu. – Czemu go podrzuciłeś?
- Ofiary śmiertelne nie leżały w moim interesie. – powiedział Regulus i stanął z pogardą mrużąc oczy. Jednak nie stał tak długo, bo sekundę później pięść Syriusza powaliła go na ziemię.
- Chcesz powiedzieć, że Jules żyje, bo Ty nie miałeś akurat kaprysu, żeby naprawdę ją otruć? – powiedział Syriusz, rozgniewany do granic możliwości, siadając na Regulusie i biorąc go za tak zwane ,,fraki”. – Czy Ty rzeczywiście jesteś aż tak nienormalny?
- Ja? A kto zdradził własną rodzinę i jest pierwszym fanem mieszańców wszelkiego rodzaju? – odparował młodszy Black, w którym w odpowiedzi na atak Syriusza, również narósł gniew.
- Naprawdę matka aż tak Cię zniszczyła, że zacząłeś rzucać jej złotymi myślami? Czy Ty nie widzisz, że ona robi z Ciebie rasistę i ostatnią łajzę?
- Tylko Ty tak uważasz, a teraz złaź ze mnie! – spróbował się wydostać z żelaznego uścisku brata, ale nie zdołał.
- Tylko ja? Zastanów się nad tym dobrze. Pomyśl, czy czujesz się bezpiecznie w towarzystwie kogokolwiek innego niż Twoja banda? Nie czujesz tych niechętnych spojrzeń całej reszty?
- Tak proporcje wyglądają w szkole, z dala od prawdziwego świata, z dala od niebezpieczeństwa. Łatwo być szlachetnym i bohaterskim w ciepełku murów szkoły.
- Aha, czyli przyznajesz, że to my jesteśmy ci szlachetni i bohaterscy? – Syriusza to widocznie zdziwiło i zastanowiło.
- A Ciebie to zapewne cieszy? W takim razie, to Ty jesteś głupi. Bo w obecnych czasach nie chodzi o szlachetność tylko o siłę.
- Czyli Wy to ci silniejsi? – zapytał ironicznie Łapa.
- Skoro potrafimy kogoś otruć i pozostać bezkarni. – Regulus powiedział to pewnym siebie tonem, ale koniec jego wypowiedzi zniknął, zatopiony w wybuchu, który właśnie dotarł do nich aż ze szkoły.
- Bezkarni powiadasz? Nie wiem czy reszta Ślizgonów zgodzi się z tym twierdzeniem, po wybuchowym prezencie, który dla nich przygotowaliśmy w lochach. – od Syriusza emanowała duma. Regulus zamrugał nie do końca na początku rozumiejąc sens słów swojego brata.
- Zemściliście się na całym domu?
- Tak, ku przestrodze dla wszystkich, którzy jeszcze kiedykolwiek zechcą zbliżyć się do naszych przyjaciół ze złymi intencjami. – Syriusz już zasadniczo tylko siedział na oszołomionym Regulusie i nie szarpał go za ubrania.
- Pożałujecie tego.
- Strasznie się boję. – Łapa przewrócił oczami.
- Ty może nie, ale ta Twoja Jules powinna. – warknął Regulus i zaraz po tym poleciał w jego stronę kolejny cios, na który tym razem był bardziej przygotowany. Zdążył się delikatnie odchylić, a następnie spróbował zrzucić z siebie brata ostrym szarpnięciem. I tak się zaczęło.
   Syriusz i Regulus Black bili się po mugolsku, tarzając się po ziemi. Obaj byli sprawni fizycznie i podobnie zdenerwowani, więc na początku walka była całkiem wyrównana. Jednak po chwili szarpaniny i walenia pięściami, wzrost i większa masa mięśniowa Syriusza dały o sobie znać. Przygwoździł młodszego brata do podłoża, tym razem plecami do góry i przytrzymał mu ręce z tyłu.
   Syriusz musiał oddać bratu sprawiedliwość. Bił się całkiem nieźle, czego dowodem była rozcięta i podpuchnięta warga Łapy. Czuł też kilka innych miejsc pulsujących od uderzeń, ale ostatnie słowa Regulusa skutecznie swoim pulsowaniem mu w głowie, sprawę przewyższały.
- Nie tkniesz więcej żadnego z moich przyjaciół.
- Czemu tak to ujmujesz, tak ogólnikowo, skoro żaden z Huncowtów nie był jeszcze bezpośrednim celem naszych ataków? – wysapał Regulus.
- Mówisz tak, jakbyście tych ataków jakoś szczególnie dużo przeprowadzali. A jeśli mnie pamięć nie myli, a nie myli na pewno, to jest to pierwszy tego rodzaju. – Syriusz sobie kpił z niego i jego bandy. Widać było, że swoją historię ataków i sabotaży uważa za szczególnie imponującą.
- Nie odpowiedziałeś, czyli najprawdopodobniej ta cała Jules jest jedną z wielu i nie ma u Ciebie szczególnych względów. – powiedział Regulus bardziej w przestrzeń, a dokładniej – w ziemię, niż do Syriusza. Huncwota jednak to bardzo zainteresowało. Do tego stopnia, że przewrócił brata na plecy i podniósł tak, żeby szarpnięciem zmusić go do spojrzenia sobie w oczy.
- To o to chodziło? Żeby mi zaleźć za skórę? – zapytał Syriusz, a widząc kompletny brak reakcji i uparte milczenie, dodał – Nic nie powiesz. Szkoda. Ale ja taki cichy nie będę. I powiem, że nie rozumiem zupełnie Twojego rozumowania. Jeśli chciałeś mi dopiec w imię tych ,,wspaniałych, rodzinnych wartości”, to czemu teraz i w taki sposób? Mało masz w domu okazji na przykład, jak śpię?
- Nawet jakbym Ci te piękne kudły ogolił przez sen, nie wywarłoby to na Tobie w połowie tak piorunującego wrażenia. – powiedział Regulus i nie potrzebował kwaśnego grymasu Syriusza, by wiedzieć, że ma rację. – Ale nie o to chodziło.
   Regulus zdecydował się dodać te pięć słów, po tym, jak dostał nagłego olśnienia. Wiedział, dlaczego wybrał za cel Jules i nic mu tak naprawdę z tego nie przyszło. Był to znak, że najwyraźniej trzeba zmienić strategię. Zamiast zachęcać Elinor do siebie, trzeba ją obrzydzić Syriuszowi. Nie wiedział, że dziewczyna sama świetnie sobie już radziła w tym punkcie, a szczerość, na którą chciał się teraz zdobyć miała tylko to pogłębić.
- A niby o co?
- Jules była celem sama w sobie. – powiedział, na co Syriusz tylko się roześmiał.
- Patrz, bo uwierzę. Niby czym miałaby Wam tak podpaść?
- Nie nam, tylko Elinor.
- Czyli jednak. – Syriusz puścił brata i pozwolił sobie na krótką niepochwalną tyradę w myślach pod adresem panny Durete. Przerażało go w pewien sposób wyrachowanie dziewczyny i to jak potrafiła grać na tysiąc frontów jednocześnie.
- Źle mnie zrozumiałeś. Nie brała w tym udziału i nie prosiła o to. Wystarczył fakt, że jej nie lubi. – siedzieli teraz naprzeciwko siebie na ziemi, ale na słowa młodszego brata Łapa wytrzeszczył najpierw oczy, a potem poderwał się na równe nogi.
- Ty jesteś więcej niż nienormlany braciszku. Chcesz mi powiedzieć, że atak na Jules był Twoim ,,romantycznym” prezentem dla Elinor? – Syriusz zaczął się śmiać. – Ty się musisz jeszcze wielu rzeczy nauczyć.
- Odwal się ode mnie okej. – Regulus też już stał na nogach.
- Po prostu chcę Ci udzielić dobrej rady. Kiedy chcesz zdobyć dziewczynę, a ta dziewczyna jest zazdrosna o koleżankę swojego obiektu uczuć, to naprawdę uważasz, że atakując tę koleżankę, zbliżysz się do dziewczyny? – Łapa przeanalizował to, co powiedział. – Fakt, trochę to zagmatwane i jeśli ktoś nie ma tak lotnego umysłu, jak mój może się pogubić, ale postaraj się nadążać.
- Za Twoim lotnym, a raczej ulatniającym się umysłem? – zapytał drwiąco Regulus, choć temat ich rozmowy był dla niego średnio komfortowy. Syriusz zostawił tę uwagę bez komentarza.
- Mówiąc wprost – jeśli chcesz Elinor, musisz sprawić, żeby przestała mnie lubić, a nie znęcać się nad osobami, których ona nie lubi. A skoro o tym mowa, ta lista antypatii jest dosyć długa.
- Złota rada.
- Nie za bardzo, bo sprawić, żeby ktoś przestał mnie lubić to rzeczy zwyczajnie niewykonalna.
- Poważnie? To jestem ekspertem od rzeczy niewykonalnych. Skończyliśmy?
- Rozmowę tak. A szkoda. Gdybyś nie szedł tak w zaparte, mógłbyś częściej dostawać takie ,,złote rady” od starszego brata.
- Uporu żadnemu z nas nie brakuje. – odparł Regulus, bo tylko tyle był w stanie wykrztusić, słysząc słowa Syriusza. Oprócz tego, dostrzegł także spojrzenie brata, wyrażające…żal? Tęsknotę? Może on też miewał chwilę braterskiego przywiązania. A może Regulusowi coś się wydawało.
- Dobra, dosyć tego. Nie możesz być jedynym Ślizgonem, który nie dostanie kary za ten numer z trucizną. – powiedział Łapa i wziął do ręki różdżkę. Regulus cały się zjeżył, ale dostrzegł jedną rzecz. W trakcie tej bijatyki zmienili z bratem ustawienie i teraz, po lewej stronie dalej miał pole siłowe, ale po prawej – czystą drogę ucieczki. Oczywiście postanowił ją wykorzystać.
- Regulus! – zawołał za bratem, znikającym pędem za jednym z obelisków. Syriusz zanim rzucił się za nim w pościg, najpierw użył zaklęcie przywołującego w jednym konkretnym celu.
   Dogonił go po około stu metrach i zaklęciem przewrócił na ziemię.
- Co by powiedziała na to nasza fantastycznie milusia matka? Przecież Black nie ucieka, Black się nie chowa. – powiedział Syriusz, celując w Regulusa, który leżał na ziemi. – A ja dodam do tego trzecią zasadę: Black gra uczciwie, nawet jeśli inni tego nie robią. – po tych słowach rzucił bratu jego różdżkę.
   Regulus patrzył przez chwilę zagubiony na trzymaną w ręku różdżkę. Trzeba było przyznać, że się tego kompletnie nie spodziewał.
- Nie rób takiej miny braciszku. Nie będę ciskać zaklęć w nieuzbrojonego.
   Młodszy Black wstał i spojrzał z ukrywaną ciekawością na brata.
- Uczciwy pojedynek, tak? A gdzie sekundujący?
- Nie bądźmy takimi formalistami. – Syriusz mignął uśmiechem zadowolenia i pewności siebie, a następnie widząc, że jego brat jest gotowy, powiedział – Start!
   Pojedynek toczył się zacięcie, padały zaklęcie, za zaklęciem, jedne chybione, drugie trochę mniej. Obaj panicze Black odznaczali się dużym zasobem wiedzy w dziedzinie zaklęć bojowych, obaj byli zdolnymi czarodziejami. Jednak teraz wyraźnie było widać to do czego nawiązał wcześniej Syriusz – Regulus unikał konfrontacji. Tak, jak reszta jego przyjaciół wolał bruździć, bawić się w podchody i używać innych, by nie brudzić sobie rąk. Miał za mało pewności siebie i odwagi, by bezpośrednio atakować i się pojedynkować. W tym przypadku okazało się to znaczące. Szala zwycięstwa zaczęła się przechylać na stronę Syriusza, dzięki jego doświadczeniu. Łapa pojedynkował się średnio paręnaście razy w miesiącu, jeśli nie z uczniami zaliczonymi do kategorii ,,Wrogowie”, to z którymś z Huncwotów, by nie zastygnąć i nie wypaść z formy. Ćwiczenia się opłaciły i Syriusz serią zaklęć właśnie zakończył pojedynek.
   Regulus leżał na ziemi ( już trzeci raz w ciągu spotkania ze starszym bratem ) i był cały zielony i w brodawkach. Z uszu ulatniała mu się para, a ręce tak mu napuchły, że nie byłby w stanie trzymać w nich różdżki, nawet gdyby Syriusz mu jej wcześniej nie wytrącił. I czuł ból. Nie był to ból, od którego chciało się płakać albo traciło się zmysły, ale czuł go przy każdy oddechu i to było najbardziej uciążliwe.
- To za Jules. Mam nadzieję, że choć trochę teraz poczujesz się, jak po łyknięciu trucizny. A, i podziękuj moim przyjaciołom, że ostatecznie odwiedli mnie od pomysłu, żeby Ci ją podać. Choć byłaby to chyba zemsta idealna.
- Zabiłbyś brata? – wysapał Regulus leżąc płasko i się nie ruszając.
- Nie, też wyposażyłem się prawidłowo w gabinecie profesora Ślimaka. Chodziłoby mi bardziej o jednakowość przeżyć. – powiedział Syriusz i podszedł do brata. Nie miał zamiaru już nic mu robić, w końcu Regulu nie miał, jak się bronić, ale czuł, że złość wcale mu całkowicie nie przeszła. Zastanowił się nad tym i doszedł do wniosku, że złość na ludzi, którzy krzywdzą jego przyjaciół zawsze będzie gdzieś w nim mieszkać, chociażby w szczątkowych ilościach.
- To jeszcze nie koniec. – powiedział Regulus.
- Wiem. Szczerze na to liczę. – odrzekł zaczepnie. – To do następnego braciszku.
   Syriusz minął brata i odszedł. Lubił po udanych i spektakularnych akcjach spędzić kilka chwil w samotności i spokoju. Oczywiście nie stronił nigdy celowo od towarzystwa Huncwotów. Z wielką lubością analizował zawsze z Jamesem wszystkie szczegóły ostatniego numeru i śmiał się aż do bólu brzucha, gdy rozważali co i na ile sposobów przecież mogło pójść nie tak, jak powinno. Fakt, że tak się nie działo sprawiał, że czuli się jeszcze bardziej niezniszczalni i wspaniali. Mogli ryzykować, mogli łamać zasady, mogli rozrabiać, mogli wszystko. W takich chwilach czuli, że będą w historii tej szkoły nieśmiertelni.
   Natomiast, gdy już zapadała noc i to taka ciemna i późna, bo żadna inna Huncwotów do łóżek nie zaganiała, Syriusz kładł się i oddawał swoim myślom. Traktował to, jak swego rodzaju zapisywanie na twardym dysku wspomnień. Starał sobie utrwalić każdy szczegół, a oprócz tego uwielbiał bawić się w psychologa. Każdego uczestniczącego w zdarzeniu osobnika poddawał oddzielnej psychoanalizie i szukał w zgormadzonych obserwacjach, ukrytych uczuć oraz intencji. Był w tym całkiem niezły, a wręcz się tym szczycił. Remus jednak niejednokrotnie wyrażał opinię, że tak, jak w wielu przypadkach diagnozy Syriusza były bezbłędne, wobec siebie nie potrafił dostrzec żadnych ,,objawów”.
   Teraz też miał wrażenie, że jego zmysły są lekko otępiałe. Ale nie ukrywał sam przed sobą powodów tego otępienia. Jedna rzecz poważnie zżerała go od środka. Syriusz Black zawsze walczył o przyjaciół, nie znosił, nie tolerował i nie wybaczał ich szkody. Zawsze starał się traktować ich jak najważniejszych ludzi na świecie. Chciał być sprawiedliwy i dobry, a tymczasem… Tymczasem nie potrafił utrzymać dobrych stosunków z własnym bratem.
   Bolało go to. Udawał, że nie i odciął się ze wszystkich sił, ale jego brat był jego jednym wielkim wyrzutem sumienia. Nie podobało mu się to bardzo i chciał to zmienić, ale jak do tej pory ponosił same porażki. Całej sprawy nie ułatwiał fakt, że w odróżnieniu od przyjaciół Syriusza, Regulus był po złej stronie barykady. I mimo tego, że Syriusz nie dawał sobie przetłumaczyć wielu rzeczy, ani przyznać się do błędu, w tej kwestii miał rację. W wojnie między Dobrem a Złem, mieli stanąć z bratem naprzeciwko siebie. Przynajmniej tak wyglądała ta sytuacja w chwili obecnej, ale Łapa nie powiedział jeszcze ostatniego słowa.
   I kwestii sprawy z zemstą też nie. Jednak na ostatni etap musieli z chłopakami trochę zaczekać, a do tej pory chciał się koniecznie dowiedzieć na własne oczy, jak świetnie poszła im realizacja planu.


   Regulus nadal nie odzyskał właściwego koloru, ani gładkiej skóry. Ręce mu jednak odpuchły, a ból minął. Zdawał sobie sprawę, że leżał tam, gdzie go zostawił Syriusz dosyć długo, po od śniegu naokoło, cały przemókł i przemarzł. Zastanawiał się czemu objawy tak szybko ustąpiły, a przynajmniej ich część. Nie było to w stylu Huncowtów. Lubili o sobie przypominać, a ich umiejętności magiczne z pewnością dawały szansę na przedłużanie ,,zemstowych dolegliwości” na każdy wybranych przez nich czas. Wiedział, że coś się za tym kryje. Może objawy zaklęć miały wracać cyklicznie i zwyczajnie minęła ich pierwsza fala?
   Nie chciał się teraz nad tym zastanawiać. Miał teraz tylko jeden cel. Czuł się poniżony i pokonany, a była to dla niego największa przegrana. Nie lubił, kiedy ktoś wnikał w jego głowę, uczucia. Upokarzało go, gdy okazywał się tym słabszym. W swojej bandzie nigdy tak się nie czuł, ale chyba nie do końca była to jego zasługa. Wśród Ślizgonów pozycję nadawał czarodziejowi prestiż jego nazwiska. A wziąwszy pod uwagę, że praktycznie nikt nie mógł się równać z potęgą i dziedzictwem nazwiska ,,Black”, Regulus stał się ważny i ,,szanowany” nie robiąc niemal nic, poza wykazaniem chęci do przystąpienia do grupy. Liczyli się tam z nim, a nawet słuchali, ale on zawsze czuł w podświadomości jakiś dziwny lęk. Jakby się bał, że ktoś odkryje, że zdobył tron za pomocą oszustwa i w każdej chwili miał go sprawdzić i zdetronizować. Widział czasem tą chęć detronizacji w oczach pozostałych Ślizgonów, a najlepszą na to receptą był jakiś zdecydowany krok.
   Teraz miał zamiar im właśnie taki zaproponować. Wiedział, że ustabilizuje się na swojej pozycji po tym, jak zainicjuje zrobienie czegoś spontanicznie i brutalnie.


   Minęło więcej niż pół godziny od momentu, w którym Regulus wrócił do zamku.
   Właśnie teraz Jules szła korytarzem wyjątkowo powoli, jak na nią. Nie miała przy sobie ani książek, ani torby i rozglądała się tak, jakby wybrała się na wycieczkę pozwiedzać. Szkoła wydawała się być kompletnie opustoszała tak, że słyszała odbijający się echem swój każdy krok. Zasadniczo słyszałaby je nawet na ruchliwym i zatłoczonym korytarzu, bo wyjątkowo głośno tupała, starając się ciężko stąpać. Był to zabieg jak najbardziej celowy, bo maskowała dzięki temu, skradającego się za nią w bezpiecznej odległości, pod pelerynką-niewidką Petera.
   Glizdogon szedł z otwartą Mapą w jednym ręku oraz lusterkiem dwukierunkowym Jamesa w drugim. Właśnie realizował ostatnią cześć huncwockiego planu i starał się był maksymalnie skupiony. Ostatni część zadania była szalenie ważna i odpowiedzialna, ale znowu nikt inny poza Glizdek nie nadawał się do jej wykonania. Zarówno James, jak i Syriusz oraz Remus nie byliby w stanie stać obojętnie i pozostać w ukryciu, na widok tego, czego zaraz miał być świadkiem. Charakter Petera nadał się w sam raz to bycia biernym i bezpiecznym.
   Pettigrew drgnął, kiedy zobaczył zbliżające się w ich kierunku ślady i tak, jak mu przykazali od razu zaalarmował Syriusza za pomocą lusterka. Następnie oba huncwockie skarby schował do wewnętrznej kieszeni szaty i szczelnie ją pozapinał. Tak na wszelki wypadek. Teraz mógł się skupić tylko na skradaniu.
   Jules szła dalej, jakby miała jakiś cel, co w rzeczywistości było dalekie od prawdy. Uszła kolejnych kilka korytarzy dalej i w końcu ślady, które Peter widział na Mapie, stały się osobami. Drogę pannie Justice zastąpili Śmierciożercy Juniorzy w pełnej krasie. Byli w komplecie i mieli na głowach czarne kaptury. Oni tłumaczyliby to chęcią zachowania większej autentyczności i podobieństwa, ale tak naprawdę starali się maskować wciąż widoczne i średnio estetyczne skutki zaklęć. Jules stanęła na baczność. Wiedziała, co ją czeka i że nie ma sensu nawet próbować sięgać po różdżkę, bo napastnicy swoje już w nią wymierzyli.
- Jakieś ostatnie słowa? – zapytał jeden z nich.
- Cóż za oryginalne pytanie. A, przepraszam, to pewnie miało mnie przestraszyć? – zakpiła, a oni już dłużej nie czekali.
   Z różdżek Juniorów poleciał prawdziwy grad zaklęć i uroków. Jules padła na ziemię po pierwszej salwie, ale on nie przestali od razu. Peter stał i czekał, mając nadzieję, że nie zaalarmował reszty za późno.
- Natychmiast przestać!!!! Co tu się dzieje?!!!!
   Głos profesor McGonagall zagrzmiał krzykiem tak mocnym, że czuć było jak zadygotała od niego podłoga. Opiekunka Gryffindoru machnięciem różdżki rozbroiła i unieruchomiła Ślizgonów. Razem z nią na korytarzu pojawili się pozostali Huncowci oraz Lily Evans. Właśnie oni byli w gabinecie wicedyrektorki, gdy Syriusz po tym, jak Peter dał mu znać, wparował tam i kazał natychmiast iść za nim. Zemsta dobiegła końca, a raczej miała przejść z fazy nielegalnej i całkowicie legalną i pełnoprawną za sprawą Gonagall. Juniorzy zostali przyłapali.
   Profesorka podbiegła do poszkodowanej, zniekształconej przez zaklęcia postaci. Opuchnięcia, zaczerwienienia, krew… Ale uwagę Gonagall zwróciło coś innego.
- Co to było za zaklęcie? Czemu wydaje się, że ma dwie twarze? – powiedziała w stronę napastników.
- To nie zaklęcie, pani profesor. – powiedział James. – To eliksir wielosokowy. Właśnie przestaje działać.
- To kim jest osoba, która tu leży, bo rozumiem, że możecie mnie w tej sprawie oświecić?
- Darius Pattern. Jules Justice jest bezpieczna. – powiedział Syriusz, to drugie bardziej do Ślizgonów, niż do profesorki i się uśmiechnął. Wygrali. Ciekawe, czy wszyscy będą tego zdania.

4 komentarze:

  1. No oczywiście, że tak! Zupełnie zapomniałam, że Darius był wtajemniczony w plan! To było dosłownie genialne! Gdy tylko przeczytałam, że Jules idzie z Peterem, a naprzeciwko im młodzi Śmierciożercy, myślałam, że chłopcy postradali rozum i wystawili ją na celownik. Mam nadzieję, że Minerwa powyrzuca ich ze szkoły za takie ataki! Nie spodziewałam się takiego końca zemsty, ale doskonale zwieńczyla starania Huncwotów. To miłe, że Syriusz posiada na dnie serca sentyment do brata. Może dla Regulusa nie jest jeszcze za późno.

    Czekam na kolejne wpisy, szczególnie ukazujące reakcję Jules na zemstę i pozdrawiam serdecznie ❤ a w międzyczasie zapraszam do mnie.
    Drama
    http://zawsze-oddani-zawsze-silni.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej kochana!!!
    Przepraszam, że dopiero teraz i hurtowo, ale jestem ostatnio strasznie zakręcona :)
    Dziękuję Ci po raz kolejny i mam nadzieję, że będę miała szansę Ci dziękować jeszcze wielokrotnie :)
    Wiesz z pewnością sama, jak miło jest czytać komentarze i to tak szczegółowo nawiązujące to historii, którą się tworzy :)) cieszę się niezmiernie, że Cię zainteresowałam i mam nadzieję, że dalsze notki będę Ci się podobać :)
    A co do reakcji Jules - to już w następnej notce ;)
    Pozdrawiam :)))

    OdpowiedzUsuń
  3. Kiedy nowa notka??? Czekam niecierpliwie ❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej :)
      Przepraszam bardzo, naprawdę! :) Będzie w tym tygodniu, miałam małe urwanie głowy :))
      Przesyłam buziaki :)

      Usuń