środa, 28 czerwca 2017

18. Coraz szersze kręgi

   Cylinder wypełniony ,,punktami” Gryffindoru wzbogacił się o sporą garść symbolizująca 20 punktów, które zostały przydzielone pewnej rudej dziewczynie na kończącej się właśnie lekcji eliksirów. Uczniowie czując zbliżającą się przerwę zaczęli pakować swoje książki do toreb, a w sali do eliksirów dało się wyczuć narastający brak skupienia. Gdy dzwony rozbrzmiały na korytarze wylali się uczniowie, jak mrówki z rozgrzebanego mrowiska. ,,Mrówki” wychodzące z lochów w barwach Gryffindoru i Slytherinu cieszyły się niezmiernie faktem, że skończyły na dzień obecny zajęcia i nawet te najpilniejsze zamiast myśleć o zbliżających się oraz niezwykle ważnych na piątym roku egzaminach planowały już miłe spędzenie popołudnia. Na książki miał przyjść czas dopiero późnym wieczorem po kolacji.
   Oczywiście pierwsi z lochów wybiegli Huncwoci, za nimi cała reszta w nieuporządkowanym ciągu, choć nie do końca. Lily Evans, która chciała spędzić teraz trochę czasu ze swoim Ślizgońskim przyjacielem, szła przed nim, by w razie ewentualnych huncwockich pomysłów ( dla Lily huncwocki był synonimem głupiego ) ustrzec przed nimi Severusa. Sam zainteresowany był tego świadomy i średnio tym faktem zadowolony, ale nauczył się rozpoznawać kiedy przeciwstawianie się pannie Evans jest warte, a kiedy niewarte wszystkich towarzyszących mu nerwów.
- To co będziemy robić? – zapytała Lily pokonując ostatnie stopnie schodów prowadzących do lochów lub z lochów do holu, co było w tym przypadku właściwszym opisem.
- Wszystko na co masz ochotę. – odpowiedział odruchowo Severus i uśmiechnął się, uświadamiając sobie, co właśnie nastąpni.
- Wszystko? – Lily odwróciła się do przyjaciela. – Czyli skok ze spadochronu mi załatwisz i to powiedzmy w ciągu pięciu minut?
- Dobra, dobra, przepraszam. To było automatyczne. I już prostuję – wszystko na co masz ochotę i co leży w naszym zasięgu. Ale – kontynuował widząc wyczekującą minę Lily – nie mam konkretnej propozycji.
- A szkoda. Mam ochotę na coś nietypowego i szalonego.
- Nie ten adres. – burknął Sev słysząc przymiotniki, których użyła Rudowłosa.
- Nie rób takiej miny. Nie o to mi chodziło. Po prostu w moim przypadku te słowa nie są ściśle zarezerwowane i powiązane z tymi czterema bałwanami. No, może trzema, Remus się jeszcze jako tako broni. W każdym razie ja na całe szczęście uniknęłam tego prania mózgu. – powiedziała lekko podirytowana Lily, a Severus słysząc określenie ,,bałwany” od razu się rozchmurzył.
- W porządku, ale co w takim razie miałaś na myśli? Siedzenie na błoniach rozumiem nie jest nietypowe.
- Raczej nie. – Lily wzięła się pod boki i zaczęła rozglądać po holu, szukając inspiracji. Nie spodziewała się jak nietypowej sytuacji zaraz będzie świadkiem. Pierwszym alarmem świadczącym, że jej prośba zostanie spełniona była mina  Severusa, który dosłownie wytrzeszczył oczy na coś, a raczej kogoś znajdującego się za plecami Lily.
   Gdy dziewczyna się odwrócił prawie wbiło ją w podłogę. W ich stronę zmierzał nikt inny tylko Elinor Durete. Dziewczyna szła charakterystycznym dla siebie kołyszącym się krokiem zostawiając za sobą grupkę Śmierciożerców Juniorów, z którymi właśnie skończyła rozmawiać. Ci patrzyli jeszcze przez chwilę na jej… kształty i rozeszli każdy w swoją stronę. W tym czasie Elinor zdążyła pomachać do Severusa i przeczesać palcami swoje długie czarne włosy. Mało tego – uśmiechała się do niego swoim pięknym, uroczym uśmiechem, jak do najlepszego przyjaciela. Ślizgon był w tak głębokim szoku, że aż odwrócił się za siebie, by upewnić się, że to na pewno on jest odbiorcą sygnałów Elinor. Lily, która trochę szybciej się otrząsnęła ( w końcu na nią atuty panny Durete nie robiły wrażenia ) odsunęła się dwa kroki w tył, by na prostej drodze łączącej Krukonkę z Severusem. Nie był to w żadnym razie dowód uległości czy tym bardziej strachu. Te pojęcia były dalekie charakterowi Lily. Ona zwyczajnie obrała pozycję, z której najlepiej mogła obserwować dalszy rozwój sytuacji. A był on godny uważnego zapamiętania.
- Witaj Severusie.
- Cześć. – ledwo wydukał Severus starając się zachować kamienną Ślizgońską twarz.
- Miło Cię widzieć. – Elinor starała się nie śpieszyć z wyjawieniem swoich intencji.
- Tak. – jedyna, bardzo ambitna odpowiedź, na którą było stać chłopaka w tym momencie.
- Rozmawiałam właśnie z chłopakami. – powiedziała i zarzuciła włosy za ramię, robiąc niepostrzeżenie krok w kierunku Severusa. Niepostrzeżenie dla niego, ale nie dla Lily, która stała dalej bez ruchu marszcząc brwi.
- Widziałem. – Severus zaczął odzyskiwać jasność myślenia w tej absurdalnej sytuacji. – Coś się stało?
- To zależy. – uśmiechnęła się widząc, że rozmowa idzie po jej myśli.
- Od czego?
- Ile wiesz do tej pory. – mrugnęła do Severusa i w swojej łaskawości obdarzyła Lily przelotnym spojrzeniem.
- Wydaje mi się… - zaczął chłopak wyraźnie speszony, ale nie widział jak skończyć swoją wypowiedź, zezując nerwowo na przyjaciółkę.
- Że nie powinniśmy o tym rozmawiać przy świadkach. Wiem, wiem. Dlatego już idę, ale najpierw – odchrząknęła delikatnie i rozejrzała się po korytarzu. Stłumiła chichot. Liczba par oczu skierowanych w ich stronę była wystarczająca by uznać jej plan za udany, a misję za zakończoną sukcesem. – Najpierw chciałabym zaktualizować Twoje informacje. – dokończyła i nachyliła się w stronę Severusa kładąc mu dłoń na ramieniu, a drugą osłaniając usta od strony Lily, by uczynić swój szept bardziej ostentacyjnym.
- Dziękuję za informacje. – powiedział Ślizgon z delikatnym opóźnieniem spowodowanym zapachem perfum dziewczyny.
- Nie ma za co. Cała przyjemność po mojej stronie. Z resztą tak, jak zawsze. – dokończyła tajemniczo i odwróciła się na pięcie. Zrobiła już dwa kroki do przodu, ale stwierdziła, że nie może sobie odpuścić i nawet nie w jej stylu byłoby nie zakończyć z grubej rury. – Do zobaczenia Severusie. – zawołała przez ramię. – Do mam nadzieję nie-zobaczenia Szlamo. – na te słowa, powiedziane wystarczająco głośno, by doszły do wszystkich osób znajdujących się w holu i śledzących mniej lub bardziej dyskretnie rozwój wydarzeń Lily aż drgnęła. Słyszała już co prawda niejednokrotnie to przezwisko pod swoim lub innych adresem, ale jeszcze nigdy nie było wypowiedziane tak spokojnym i słodkim głosem. Elinor tylko zarzuciła włosami ( robiła to tak, jak zauważył Syriusz - bardzo często i praktycznie machinalnie ) i odeszła z uniesioną głową. Była pewna, że nikomu nie uszło uwadze jej zachowanie i że do wieczora przynajmniej trzy czwarte szkoły dowie się o całej akcji. Zerknęła kątem oka na schody prowadzące na piętro i zobaczyła grupkę Gryfonek z czwartej klasy stłoczonych na pierwszych dwóch stopniach i szepczących coś do siebie. Widać było, że były w drodze na górę kiedy coś je zatrzymało, a teraz od emocji miały niemal wypieki na twarzy. Na twarzy Krukonki zagościł uśmiech.
Może więcej niż trzy czwarte i szybciej niż do wieczora. – pomyślała i zniknęła za rogiem.
   Dopiero wtedy, jakby wyrwani z hipnozy ruszyli się Severus i Lily. Ten pierwszy popatrzył na przyjaciółkę z przerażeniem w oczach. Rudowłosa patrzyła na niego, a w swoich migdałowych oczach miała ogień. Chłopak dopiero teraz zdał sobie sprawę jakich kłopotów przysporzy mu cała ta rozmowa i to, co w jej trakcie usłyszała Lily. Choć słowo ,,szlama” było potworne wiedział, że to nie ono zdenerwowało pannę Evans.
- Dostałam już wystarczającą dawkę adrenaliny. Teraz spacer po błoniach w zupełności mi wystarczy. – powiedziała dziewczyna i swoim energicznym krokiem ruszyła w stronę drzwi wyjściowych. Dopiero kiedy za nimi zniknęła Severus otrzeźwiał i ruszył za nią.
   Szli w milczeniu dłuższą chwilę. Doszli dość daleko od zamku zanim Lily uspokoiła się szybkim tupaniem. Oparła się o jedno z drzew, założyła ręce na piersi i spojrzała wyczekująco na Severusa. Pod jej wzrokiem śnieg wokół niego wydawał się topić.
- Masz mi coś do powiedzenia? – zapytała z lekką ironią w głosie. – Pewnie nie. Bo przecież wiąże Cię tajemnica i solidarność Sługusów Ciemności czy jakie tam przezwisko chcecie sobie nadać, by budzić podziw i strach wśród uczniów w szkole i jednocześnie nie ujawniać się ze swoimi przyszłymi aspiracjami! – wykrzyczała, a kiedy to z siebie wyrzuciła schowała twarz w dłoniach.
- Lily… - spróbował Severus, ale źle ocenił sytuację. Evans jeszcze nie wyrzuciła z siebie wszystkiego.
- Lily? A czy ideologicznie bardziej nie pasuje do mnie słowo, którego użyła Elinor? Przecież wiem, że wśród Twoich wspaniałych przyjaciół właśnie tak jestem nazywana…
- Nie przeze mnie. Nigdy bym nawet tak o Tobie nie pomyślał. – powiedział zdecydowanie Snape.
- Ale tajemnice i knucie to już co innego. Widziałam Twoją minę, kiedy Smoczyca zaczęła do tego nawiązywać. I przerażenie, aby przypadkiem czegoś przy mnie nie zdradziła.
- Użyłaś przezwiska. Nie lubisz tego robić. – wypalił Severus i nieśmiało delikatnie się uśmiechnął.
- Nie zmieniaj tematu. Jestem bardziej zła niż Ci się wydaje. Po prostu nie chciałam robić w holu jeszcze większego widowiska niż to, które zapewniła wszystkim panna Durete. Naprawdę to nie mam nawet ochoty z Tobą rozmawiać. – powiedziała i oparła się o drzewo tak, że stała teraz do Snape’a bokiem.
- Lily przepraszam Cię bardzo za całą tą sytuację i za to, że musiałaś wysłuchać obelgi pod swoim adresem.
- Ale za towarzystwo, w którym się obracasz i rzeczy, które z nimi planujesz to już nie? – obróciła na chwilę głowę w jego stronę, a następnie dalej uporczywie patrzyła w przestrzeń.
- Ja mam swoich przyjaciół, a Ty swoich. Nie chciałem rozmawiać z Elinor przy Tobie, żeby tych dwóch światów nie mieszać. Przecież już dawno temu ustaliliśmy, że ideologia dla dobra naszej przyjaźni powinna być tematem tabu.– powiedzenie tego kosztowało Severusa sporo odwagi i teraz czekał niemal na bezdechu na reakcję Rudowłosej.
   Dziewczyna najpierw zamarła i się zapowietrzyła, ale zamiast wybuchnąć wypuściła powoli powietrze z płuc i zrezygnowana opuściła głowę.
- Coraz trudniej nam będzie tak funkcjonować. Widzę przecież, że znajomość ze mną nie jest akceptowana przez Twoje towarzystwo. I że starasz się w związku z tym, jak najmniej im się rzucać tym w oczy.
- Jak to? Nieprawda. Nie ukrywam tego, że się przyjaźnimy. – obruszył się Snape, pamiętając o tych wszystkich razach, gdy mówił kolegom, żeby dali Lily spokój i nie nazywali jej szlamą.
- Jesteś pewny? Zastanów się. Pomyśl jak często wychodziliśmy razem do wioski jeszcze rok temu, a jak często wychodzimy teraz. Czas spędzamy zazwyczaj schowani przed wszystkimi w bibliotece za książkami. Albo na błoniach w odosobnieniu. Nie mówię, że to zawsze jest Twoja wina, ale właśnie do tego nawiązywałam kiedy mówiłam dziś o nietypowym spędzaniu wolnego czasu. – Lily skończyła i z ciężkim sercem zobaczyła, że Sev uświadamia sobie, że to prawda i dalej nie próbuje protestować.
- Jednego jestem pewny – nie zrezygnuję ze znajomości z Tobą. – była to najbardziej otwarta deklaracja Severusa wobec Lily jaką kiedykolwiek wypowiedział.
- Cieszę się z tego. W końcu to właśnie Ty towarzyszysz mi od samego początku mojej magicznej przygody. – Lily wreszcie się uśmiechnęła, po czym westchnęła, by ulżyć wielkiemu ciężarowi, który czuła na sercu. – Jesteś moim przyjacielem Sev. I martwię się o Ciebie. Bardzo! To mnie denerwuje chyba w największym stopniu. Martwię się o wszystkich swoich przyjaciół, ale żadne z nich nie pcha palców między drzwi.
- Paradoksalnie rzecz biorąc ludzie po stronie Zła nie muszą się go obawiać, nie uważasz? – powiedział z pozoru poważnie, ale z uśmiechem na ustach.
- Bardzo zabawne. – powiedziała Lily i dała Snape’owi kuksańca w bok. Zmniejszyła w ten sposób dystans miedzy nimi. Teraz stała z nim twarzą w twarz i patrzyła mu prosto w oczy. – Nie chcę wiedzieć jakie informacje przekazała Ci Elinor. Nie chcę słyszeć czym się zajmujecie. Proszę Cię po prostu o jedną rzecz. – patrzyli na siebie przez sekundę w milczeniu. – Teraz powinieneś zapytać jaką. – Lily uśmiechnęła się półgębkiem.
- Jaką? – zapytał Severus i się zaśmiał.
- Właściwie to nie jest prośba, tylko rozkaz. –wyciągnęła palec wskazujący w geście groźby. – Masz na siebie uważać. Nie narażaj się bez potrzeby, nie rób głupstw i nie narażaj innych. I zastanów się może jeszcze raz nad własnymi poglądami.
- Musiałaś dodać to ostatnie. – Severus przewrócił oczami.
- Musiałam. I nie rób min! – zawołała odchodząc ścieżką w stronę jeziora. – Idziesz na spacer?
- Idę. Ale powiedz mi jeszcze jedną rzecz.
- Jaką?
- Czujesz, że występujesz wbrew swoim zasadom moralnym przymykając oko na plany moje i mojej paczki.
- Nie znam tych planów.
- Ale zdajesz sobie sprawę z ich istnienia.
- Tak. I tak, jest mi z tym ciężko. Ale zgadzam się nadwyrężać i naciągać swoje zasady, bo mam nadzieję. – zatrzymała się na brzegu jeziora, do którego dotarli i spróbowała puścić kaczkę.
- Nadzieję na co? – zapytał Severus idąc w jej ślady.
- Pamiętasz jak uczyliśmy się puszczać kaczki nad tym małym stawem na skraju lasku?
- Taaak. – opowiedział Snape, trochę zbity z tropy tą nagłą zmianą tematu. – Próbowaliśmy prawie cały dzień od świtu do wieczora, bo nawet jak Ci wychodziło to starałaś się dalej dążyć uparcie do perfekcji już od najmłodszych lat.
- Nie ma niczego złego w chęci rozwijania się. – powiedziała zadziornie i rzuciła po raz kolejny. -  Bardzo miło wspominam ten dzień. Pogoda była piękna, szło nam z każdym rzutem coraz lepiej, co tylko zachęcało do dalszych prób. I nawet Petunia na chwilę się przyłączyła. Ale szybko jej się to ,,znudziło”. – Lily wykrzywiła się przez chwilę, ale przełknęła po raz kolejny fakt, że dobre stosunki z siostrą to sprawa należąca do przeszłości i oprócz grzecznościowych zachowań serwowanych w obecności rodziców kontakt z nią jest praktycznie żaden.
- A wiesz co ja miło wspominam? – zapytał Snape, żeby odciągnąć Lily od przykrego tematu. – Jak przekonywałaś mnie, że skręcanie łańcucha huśtawki i odkręcania się na niej z głową do góry to prawdziwie ,,magiczne” odczucie, przypominające latanie albo teleportację. – zaśmiali się oboje na myśl o tym. – Z tym pierwszym to po lekcjach z latania na miotle w pierwszej klasie wiesz, że średnio trafiłaś, a co do drugiego – przekonasz się jak będziemy się uczyć teleportacji za dwa lata.
- Myślę, że nie przebije to huśtawek w żadnym względzie. – zażartowała dziewczyna i puściła ostatnią kaczkę. – Liczyłam wtedy, że jest to dopiero początek długiej i owocnej znajomości. I to nie tylko dlatego, że potrzebowałam przewodnika po świecie magii. W każdym razie moja nadzieja przeszła w rzeczywistość. I wracając do tematu – chcę żeby i teraz tak było.
- To znaczy?
- Obecnie mam nadzieję, że przejdziesz na moją stronę. – powiedziała z mocą Lily i zanim Severus zdążył cokolwiek powiedzieć, zarzuciła mu ręce na szyję i mocno przytuliła. On szybko przezwyciężył zdziwienie i żeby nie zmarnować okazji odwzajemnił objęcie. – Wiem, że mnie nie zawiedziesz. – wyszeptała mu do ucha i zwolniła uścisk odsuwając się na odległość wyprostowanych rąk. – To co? – zapytała, podnosząc z ziemi kamień. – Mały konkurs czyj poleci dalej?
   Severus tylko pokiwał głową. Tylko na tyle był w stanie sobie teraz pozwolić, bo gardło miał ściśnięte. Patrzył na Lily przygotowującą się do rzutu i czuł jak serce dalej szybciej mu bije.
   Przytulili się. Ona go przytuliła. I to nie przy składaniu życzeń czy dla zabawy. Nie pamiętał, żeby kiedykolwiek czuł tak wielkie szczęście. Oraz nadzieję, która już od pewnego czasu w nim spała, a teraz rozbudziła się na nowo i po tym obudzeniu momentalnie wzmogła jego ciche zachwyty nad osobą Rudowłosej. To jedno, krótkie przytulenie sprawiło, że zupełnie zapominał o tym, co ich wywiało na błonia.
   Jednak Snape w tej wybiórczej amnezji był całkowicie osamotniony. Nie było osoby, która będą świadkiem przedstawienia Elinor nie opowiedziała o nim do tej pory komuś innemu. Historia zataczała coraz szersze kręgi w szkole na wzór kręgów na jeziorze wywoływanych kamieniami. Misja Elinor Durete została zakończona sukcesem. 

2 komentarze: