Cylinder wypełniony
,,punktami” Gryffindoru wzbogacił się o sporą garść symbolizująca 20 punktów,
które zostały przydzielone pewnej rudej dziewczynie na kończącej się właśnie
lekcji eliksirów. Uczniowie czując zbliżającą się przerwę zaczęli pakować swoje
książki do toreb, a w sali do eliksirów dało się wyczuć narastający brak
skupienia. Gdy dzwony rozbrzmiały na korytarze wylali się uczniowie, jak mrówki
z rozgrzebanego mrowiska. ,,Mrówki” wychodzące z lochów w barwach Gryffindoru i
Slytherinu cieszyły się niezmiernie faktem, że skończyły na dzień obecny
zajęcia i nawet te najpilniejsze zamiast myśleć o zbliżających się oraz niezwykle
ważnych na piątym roku egzaminach planowały już miłe spędzenie popołudnia. Na
książki miał przyjść czas dopiero późnym wieczorem po kolacji.
Oczywiście pierwsi
z lochów wybiegli Huncwoci, za nimi cała reszta w nieuporządkowanym ciągu, choć
nie do końca. Lily Evans, która chciała spędzić teraz trochę czasu ze swoim
Ślizgońskim przyjacielem, szła przed nim, by w razie ewentualnych huncwockich
pomysłów ( dla Lily huncwocki był synonimem głupiego ) ustrzec przed nimi
Severusa. Sam zainteresowany był tego świadomy i średnio tym faktem zadowolony,
ale nauczył się rozpoznawać kiedy przeciwstawianie się pannie Evans jest warte,
a kiedy niewarte wszystkich towarzyszących mu nerwów.
- To co będziemy robić? – zapytała Lily pokonując ostatnie
stopnie schodów prowadzących do lochów lub z lochów do holu, co było w tym
przypadku właściwszym opisem.
- Wszystko na co masz ochotę. – odpowiedział odruchowo
Severus i uśmiechnął się, uświadamiając sobie, co właśnie nastąpni.
- Wszystko? – Lily odwróciła się do przyjaciela. – Czyli skok
ze spadochronu mi załatwisz i to powiedzmy w ciągu pięciu minut?
- Dobra, dobra, przepraszam. To było automatyczne. I już
prostuję – wszystko na co masz ochotę i co leży w naszym zasięgu. Ale –
kontynuował widząc wyczekującą minę Lily – nie mam konkretnej propozycji.
- A szkoda. Mam ochotę na coś nietypowego i szalonego.
- Nie ten adres. – burknął Sev słysząc przymiotniki, których
użyła Rudowłosa.
- Nie rób takiej miny. Nie o to mi chodziło. Po prostu w
moim przypadku te słowa nie są ściśle zarezerwowane i powiązane z tymi czterema
bałwanami. No, może trzema, Remus się jeszcze jako tako broni. W każdym razie
ja na całe szczęście uniknęłam tego prania mózgu. – powiedziała lekko
podirytowana Lily, a Severus słysząc określenie ,,bałwany” od razu się
rozchmurzył.
- W porządku, ale co w takim razie miałaś na myśli?
Siedzenie na błoniach rozumiem nie jest nietypowe.
- Raczej nie. – Lily wzięła się pod boki i zaczęła rozglądać
po holu, szukając inspiracji. Nie spodziewała się jak nietypowej sytuacji zaraz
będzie świadkiem. Pierwszym alarmem świadczącym, że jej prośba zostanie
spełniona była mina Severusa, który
dosłownie wytrzeszczył oczy na coś, a raczej kogoś znajdującego się za plecami
Lily.
Gdy dziewczyna się
odwrócił prawie wbiło ją w podłogę. W ich stronę zmierzał nikt inny tylko
Elinor Durete. Dziewczyna szła charakterystycznym dla siebie kołyszącym się
krokiem zostawiając za sobą grupkę Śmierciożerców Juniorów, z którymi właśnie
skończyła rozmawiać. Ci patrzyli jeszcze przez chwilę na jej… kształty i
rozeszli każdy w swoją stronę. W tym czasie Elinor zdążyła pomachać do Severusa
i przeczesać palcami swoje długie czarne włosy. Mało tego – uśmiechała się do
niego swoim pięknym, uroczym uśmiechem, jak do najlepszego przyjaciela. Ślizgon
był w tak głębokim szoku, że aż odwrócił się za siebie, by upewnić się, że to na
pewno on jest odbiorcą sygnałów Elinor. Lily, która trochę szybciej się otrząsnęła
( w końcu na nią atuty panny Durete nie robiły wrażenia ) odsunęła się dwa
kroki w tył, by na prostej drodze łączącej Krukonkę z Severusem. Nie był to w
żadnym razie dowód uległości czy tym bardziej strachu. Te pojęcia były dalekie
charakterowi Lily. Ona zwyczajnie obrała pozycję, z której najlepiej mogła
obserwować dalszy rozwój sytuacji. A był on godny uważnego zapamiętania.
- Witaj Severusie.
- Cześć. – ledwo wydukał Severus starając się zachować
kamienną Ślizgońską twarz.
- Miło Cię widzieć. – Elinor starała się nie śpieszyć z
wyjawieniem swoich intencji.
- Tak. – jedyna, bardzo ambitna odpowiedź, na którą było
stać chłopaka w tym momencie.
- Rozmawiałam właśnie z chłopakami. – powiedziała i
zarzuciła włosy za ramię, robiąc niepostrzeżenie krok w kierunku Severusa.
Niepostrzeżenie dla niego, ale nie dla Lily, która stała dalej bez ruchu
marszcząc brwi.
- Widziałem. – Severus zaczął odzyskiwać jasność myślenia w
tej absurdalnej sytuacji. – Coś się stało?
- To zależy. – uśmiechnęła się widząc, że rozmowa idzie po
jej myśli.
- Od czego?
- Ile wiesz do tej pory. – mrugnęła do Severusa i w swojej
łaskawości obdarzyła Lily przelotnym spojrzeniem.
- Wydaje mi się… - zaczął chłopak wyraźnie speszony, ale nie
widział jak skończyć swoją wypowiedź, zezując nerwowo na przyjaciółkę.
- Że nie powinniśmy o tym rozmawiać przy świadkach. Wiem,
wiem. Dlatego już idę, ale najpierw – odchrząknęła delikatnie i rozejrzała się
po korytarzu. Stłumiła chichot. Liczba par oczu skierowanych w ich stronę była
wystarczająca by uznać jej plan za udany, a misję za zakończoną sukcesem. –
Najpierw chciałabym zaktualizować Twoje informacje. – dokończyła i nachyliła
się w stronę Severusa kładąc mu dłoń na ramieniu, a drugą osłaniając usta od
strony Lily, by uczynić swój szept bardziej ostentacyjnym.
- Dziękuję za informacje. – powiedział Ślizgon z delikatnym
opóźnieniem spowodowanym zapachem perfum dziewczyny.
- Nie ma za co. Cała przyjemność po mojej stronie. Z resztą
tak, jak zawsze. – dokończyła tajemniczo i odwróciła się na pięcie. Zrobiła już
dwa kroki do przodu, ale stwierdziła, że nie może sobie odpuścić i nawet nie w
jej stylu byłoby nie zakończyć z grubej rury. – Do zobaczenia Severusie. –
zawołała przez ramię. – Do mam nadzieję nie-zobaczenia Szlamo. – na te słowa,
powiedziane wystarczająco głośno, by doszły do wszystkich osób znajdujących się
w holu i śledzących mniej lub bardziej dyskretnie rozwój wydarzeń Lily aż
drgnęła. Słyszała już co prawda niejednokrotnie to przezwisko pod swoim lub
innych adresem, ale jeszcze nigdy nie było wypowiedziane tak spokojnym i
słodkim głosem. Elinor tylko zarzuciła włosami ( robiła to tak, jak zauważył
Syriusz - bardzo często i praktycznie machinalnie ) i odeszła z uniesioną głową.
Była pewna, że nikomu nie uszło uwadze jej zachowanie i że do wieczora
przynajmniej trzy czwarte szkoły dowie się o całej akcji. Zerknęła kątem oka na
schody prowadzące na piętro i zobaczyła grupkę Gryfonek z czwartej klasy stłoczonych
na pierwszych dwóch stopniach i szepczących coś do siebie. Widać było, że były
w drodze na górę kiedy coś je zatrzymało, a teraz od emocji miały niemal
wypieki na twarzy. Na twarzy Krukonki zagościł uśmiech.
Może więcej niż trzy czwarte i szybciej niż do wieczora. –
pomyślała i zniknęła za rogiem.
Dopiero wtedy,
jakby wyrwani z hipnozy ruszyli się Severus i Lily. Ten pierwszy popatrzył na
przyjaciółkę z przerażeniem w oczach. Rudowłosa patrzyła na niego, a w swoich
migdałowych oczach miała ogień. Chłopak dopiero teraz zdał sobie sprawę jakich
kłopotów przysporzy mu cała ta rozmowa i to, co w jej trakcie usłyszała Lily.
Choć słowo ,,szlama” było potworne wiedział, że to nie ono zdenerwowało pannę
Evans.
- Dostałam już wystarczającą dawkę adrenaliny. Teraz spacer
po błoniach w zupełności mi wystarczy. – powiedziała dziewczyna i swoim energicznym krokiem ruszyła w stronę drzwi
wyjściowych. Dopiero kiedy za nimi zniknęła Severus otrzeźwiał i ruszył za nią.
Szli w milczeniu dłuższą chwilę. Doszli dość
daleko od zamku zanim Lily uspokoiła się szybkim tupaniem. Oparła się o jedno z
drzew, założyła ręce na piersi i spojrzała wyczekująco na Severusa. Pod jej
wzrokiem śnieg wokół niego wydawał się topić.
- Masz mi coś do powiedzenia? – zapytała z lekką ironią w
głosie. – Pewnie nie. Bo przecież wiąże Cię tajemnica i solidarność Sługusów
Ciemności czy jakie tam przezwisko chcecie sobie nadać, by budzić podziw i
strach wśród uczniów w szkole i jednocześnie nie ujawniać się ze swoimi
przyszłymi aspiracjami! – wykrzyczała, a kiedy to z siebie wyrzuciła schowała
twarz w dłoniach.
- Lily… - spróbował Severus, ale źle ocenił sytuację. Evans
jeszcze nie wyrzuciła z siebie wszystkiego.
- Lily? A czy ideologicznie bardziej nie pasuje do mnie
słowo, którego użyła Elinor? Przecież wiem, że wśród Twoich wspaniałych
przyjaciół właśnie tak jestem nazywana…
- Nie przeze mnie. Nigdy bym nawet tak o Tobie nie pomyślał.
– powiedział zdecydowanie Snape.
- Ale tajemnice i knucie to już co innego. Widziałam Twoją
minę, kiedy Smoczyca zaczęła do tego nawiązywać. I przerażenie, aby przypadkiem
czegoś przy mnie nie zdradziła.
- Użyłaś przezwiska. Nie lubisz tego robić. – wypalił Severus
i nieśmiało delikatnie się uśmiechnął.
- Nie zmieniaj tematu. Jestem bardziej zła niż Ci się
wydaje. Po prostu nie chciałam robić w holu jeszcze większego widowiska niż to,
które zapewniła wszystkim panna Durete. Naprawdę to nie mam nawet ochoty z Tobą
rozmawiać. – powiedziała i oparła się o drzewo tak, że stała teraz do Snape’a
bokiem.
- Lily przepraszam Cię bardzo za całą tą sytuację i za to,
że musiałaś wysłuchać obelgi pod swoim adresem.
- Ale za towarzystwo, w którym się obracasz i rzeczy, które
z nimi planujesz to już nie? – obróciła na chwilę głowę w jego stronę, a
następnie dalej uporczywie patrzyła w przestrzeń.
- Ja mam swoich przyjaciół, a Ty swoich. Nie chciałem
rozmawiać z Elinor przy Tobie, żeby tych dwóch światów nie mieszać. Przecież
już dawno temu ustaliliśmy, że ideologia dla dobra naszej przyjaźni powinna być
tematem tabu. – powiedzenie tego kosztowało Severusa sporo odwagi i teraz
czekał niemal na bezdechu na reakcję Rudowłosej.
Dziewczyna najpierw
zamarła i się zapowietrzyła, ale zamiast wybuchnąć wypuściła powoli powietrze z
płuc i zrezygnowana opuściła głowę.
- Coraz trudniej nam będzie tak funkcjonować. Widzę
przecież, że znajomość ze mną nie jest akceptowana przez Twoje towarzystwo. I
że starasz się w związku z tym, jak najmniej im się rzucać tym w oczy.
- Jak to? Nieprawda. Nie ukrywam tego, że się przyjaźnimy. –
obruszył się Snape, pamiętając o tych wszystkich razach, gdy mówił kolegom,
żeby dali Lily spokój i nie nazywali jej szlamą.
- Jesteś pewny? Zastanów się. Pomyśl jak często
wychodziliśmy razem do wioski jeszcze rok temu, a jak często wychodzimy teraz.
Czas spędzamy zazwyczaj schowani przed wszystkimi w bibliotece za książkami.
Albo na błoniach w odosobnieniu. Nie mówię, że to zawsze jest Twoja wina, ale
właśnie do tego nawiązywałam kiedy mówiłam dziś o nietypowym spędzaniu wolnego
czasu. – Lily skończyła i z ciężkim sercem zobaczyła, że Sev uświadamia sobie,
że to prawda i dalej nie próbuje protestować.
- Jednego jestem pewny – nie zrezygnuję ze znajomości z
Tobą. – była to najbardziej otwarta deklaracja Severusa wobec Lily jaką kiedykolwiek
wypowiedział.
- Cieszę się z tego. W końcu to właśnie Ty towarzyszysz mi
od samego początku mojej magicznej przygody. – Lily wreszcie się uśmiechnęła,
po czym westchnęła, by ulżyć wielkiemu ciężarowi, który czuła na sercu. –
Jesteś moim przyjacielem Sev. I martwię się o Ciebie. Bardzo! To mnie denerwuje
chyba w największym stopniu. Martwię się o wszystkich swoich przyjaciół, ale
żadne z nich nie pcha palców między drzwi.
- Paradoksalnie rzecz biorąc ludzie po stronie Zła nie muszą
się go obawiać, nie uważasz? – powiedział z pozoru poważnie, ale z uśmiechem na
ustach.
- Bardzo zabawne. – powiedziała Lily i dała Snape’owi
kuksańca w bok. Zmniejszyła w ten sposób dystans miedzy nimi. Teraz stała z nim
twarzą w twarz i patrzyła mu prosto w oczy. – Nie chcę wiedzieć jakie
informacje przekazała Ci Elinor. Nie chcę słyszeć czym się zajmujecie. Proszę
Cię po prostu o jedną rzecz. – patrzyli na siebie przez sekundę w milczeniu. –
Teraz powinieneś zapytać jaką. – Lily uśmiechnęła się półgębkiem.
- Jaką? – zapytał Severus i się zaśmiał.
- Właściwie to nie jest prośba, tylko rozkaz. –wyciągnęła palec
wskazujący w geście groźby. – Masz na siebie uważać. Nie narażaj się bez
potrzeby, nie rób głupstw i nie narażaj innych. I zastanów się może jeszcze raz
nad własnymi poglądami.
- Musiałaś dodać to ostatnie. – Severus przewrócił oczami.
- Musiałam. I nie rób min! – zawołała odchodząc ścieżką w
stronę jeziora. – Idziesz na spacer?
- Idę. Ale powiedz mi jeszcze jedną rzecz.
- Jaką?
- Czujesz, że występujesz wbrew swoim zasadom moralnym
przymykając oko na plany moje i mojej paczki.
- Nie znam tych planów.
- Ale zdajesz sobie sprawę z ich istnienia.
- Tak. I tak, jest mi z tym ciężko. Ale zgadzam się
nadwyrężać i naciągać swoje zasady, bo mam nadzieję. – zatrzymała się na brzegu
jeziora, do którego dotarli i spróbowała puścić kaczkę.
- Nadzieję na co? – zapytał Severus idąc w jej ślady.
- Pamiętasz jak uczyliśmy się puszczać kaczki nad tym małym
stawem na skraju lasku?
- Taaak. – opowiedział Snape, trochę zbity z tropy tą nagłą
zmianą tematu. – Próbowaliśmy prawie cały dzień od świtu do wieczora, bo nawet
jak Ci wychodziło to starałaś się dalej dążyć uparcie do perfekcji już od
najmłodszych lat.
- Nie ma niczego złego w chęci rozwijania się. – powiedziała
zadziornie i rzuciła po raz kolejny. - Bardzo
miło wspominam ten dzień. Pogoda była piękna, szło nam z każdym rzutem coraz
lepiej, co tylko zachęcało do dalszych prób. I nawet Petunia na chwilę się
przyłączyła. Ale szybko jej się to ,,znudziło”. – Lily wykrzywiła się przez
chwilę, ale przełknęła po raz kolejny fakt, że dobre stosunki z siostrą to
sprawa należąca do przeszłości i oprócz grzecznościowych zachowań serwowanych w
obecności rodziców kontakt z nią jest praktycznie żaden.
- A wiesz co ja miło wspominam? – zapytał Snape, żeby odciągnąć
Lily od przykrego tematu. – Jak przekonywałaś mnie, że skręcanie łańcucha
huśtawki i odkręcania się na niej z głową do góry to prawdziwie ,,magiczne”
odczucie, przypominające latanie albo teleportację. – zaśmiali się oboje na
myśl o tym. – Z tym pierwszym to po lekcjach z latania na miotle w pierwszej
klasie wiesz, że średnio trafiłaś, a co do drugiego – przekonasz się jak
będziemy się uczyć teleportacji za dwa lata.
- Myślę, że nie przebije to huśtawek w żadnym względzie. –
zażartowała dziewczyna i puściła ostatnią kaczkę. – Liczyłam wtedy, że jest to
dopiero początek długiej i owocnej znajomości. I to nie tylko dlatego, że
potrzebowałam przewodnika po świecie magii. W każdym razie moja nadzieja
przeszła w rzeczywistość. I wracając do tematu – chcę żeby i teraz tak było.
- To znaczy?
- Obecnie mam nadzieję, że przejdziesz na moją stronę. –
powiedziała z mocą Lily i zanim Severus zdążył cokolwiek powiedzieć, zarzuciła
mu ręce na szyję i mocno przytuliła. On szybko przezwyciężył zdziwienie i żeby
nie zmarnować okazji odwzajemnił objęcie. – Wiem, że mnie nie zawiedziesz. –
wyszeptała mu do ucha i zwolniła uścisk odsuwając się na odległość
wyprostowanych rąk. – To co? – zapytała, podnosząc z ziemi kamień. – Mały konkurs
czyj poleci dalej?
Severus tylko
pokiwał głową. Tylko na tyle był w stanie sobie teraz pozwolić, bo gardło miał
ściśnięte. Patrzył na Lily przygotowującą się do rzutu i czuł jak serce dalej
szybciej mu bije.
Przytulili się. Ona
go przytuliła. I to nie przy składaniu życzeń czy dla zabawy. Nie pamiętał,
żeby kiedykolwiek czuł tak wielkie szczęście. Oraz nadzieję, która już od
pewnego czasu w nim spała, a teraz rozbudziła się na nowo i po tym obudzeniu
momentalnie wzmogła jego ciche zachwyty nad osobą Rudowłosej. To jedno, krótkie
przytulenie sprawiło, że zupełnie zapominał o tym, co ich wywiało na błonia.
Jednak Snape w tej
wybiórczej amnezji był całkowicie osamotniony. Nie było osoby, która będą
świadkiem przedstawienia Elinor nie opowiedziała o nim do tej pory komuś
innemu. Historia zataczała coraz szersze kręgi w szkole na wzór kręgów na
jeziorze wywoływanych kamieniami. Misja Elinor Durete została zakończona
sukcesem.
Super, oby tak dalej;)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo :)
Usuń